16 sierpnia rozchorował się Willi. 17 sierpnia przeszło na mnie - niemiłosierny ból głowy, gorączka 39 stopni i ból mięśni. Straciliśmy przez to wyjście do dyskoteki Pink Panther, Arturo, kuzyn Williego, wygrał w radiu dwie wejściówki, bo tego dnia miał być koncert, między innymi Kevina Florez, artysty muzyki champeta (pochodzenie afrykańskie, w Kolumbii ma swoją własną interpretację, prawie wyłącznie w Cartagenie):
Moja ulubiona piosenka tego artysty z tych, które poznałam :)
Williemu dali dwa dni wolnego od pracy, piątek i sobotę. 18 sierpnia już byliśmy zdrowi i postanowiliśmy pojechać do Cartageny, a stamtąd na Islas del Rosario - słynne białe plaże i delfiny :)
Rejs z Cartageny na Islas del Rosario
Tak nazywał się nasz środek transportu - Mr. Fer
Willi w kamizelce ratunkowej :)
Cartagena z oddali
Morska fauna
Łodzie, stateczki...
Współczesna Cartagena
Jedna z wysp del Rosario
Madzia kontempluje uroki Karaibów
Murzynki - jedyne słowa, które znali "Amigo, monedas" (przyjacielu, pieniążka)
Playa Blanca - Isla Barú, podobno jedna z najpikniejszych
Lazurowa woda
Peeeełno ludzi
Wyspowa urbanizacja
Piękne zdjęcie gdyby nie ta głowa na dole ;>
Oceanarium
Żółwik :)
Akwaria w oceanarium
Pelikan
Rekin
Basen dla delfinów
Domek z dachem z liści bananowca
Publika zniecierpliwiona widowiska
Rybne tornado
Żółw
Ptak z irokezem
Karmienie rekinów
Rzuciły się na jedzenie
Ptasia widownia
Dziewczynka od delfinów - treserka
Pelikan raz jeszcze
Delfin przyniósł obręcz :)
Hop - siup
Skok na 8 metrów
Delfiny pozują
Pływanie na plecach
I po pokazie
Moje ukochane palemki :)
Tunel morski
Jeż morski
Jeżowiec
Rozgwiazda
Koniki morskie
Koralowce :)
Koralowce 2
Pa pa, oceanarium
Obiad na Playa Blanca - pescado frito, arroz con coco, patacones, ensalada
Najpierw widzieliśmy Playa Blanca z daleka, popłynęliśmy do oceanarium. A gdy wróciliśmy, żeby się poopalać i pokąpać, rozpadało się! Grzmiało! Woda w morzu była cieplejsza niż temperatura powietrza! :D
Mam nadzieję, że potwierdziła się teza o rajskich Karaibach :)
1) champeta i artista?? hehe nie powiedzieli Ci, że champeta to cule vaina coleta? :D 2) tutaj te murzynki to funkcjonują na zasadzie 'un sol amigo, one dollar my friend!' (1 sol = 1 zł) 3) przypadkiem nie jest arroz de coco?
Tej wizyty na Islas del Rosario to Ci zazdroszcze bardzo.
OdpowiedzUsuń1) champeta i artista?? hehe nie powiedzieli Ci, że champeta to cule vaina coleta? :D
OdpowiedzUsuń2) tutaj te murzynki to funkcjonują na zasadzie 'un sol amigo, one dollar my friend!' (1 sol = 1 zł)
3) przypadkiem nie jest arroz de coco?