Zawsze myślałam, że pieczywo w krajach Ameryki Łacińskiej to jakaś rewelacja, coś rzadko spotykanego... Otóż nie! Takiej piekarni, jaką dziś widziałam pozazdrościłby każdy w Polsce. Ile rodzajów chleba (nawet z rodzynkami), bułek na słodko czy z serem i szynką... Rogaliki, bezy, ciasteczka z cukierkami, z posypką czekoladową, pączki, ciasta... Oh, zjadłabym wszystko :D A jaki zapach!!
Jesús mi powiedział, że o 17 jest nowa, cieplutka dostawa ;) Zjadłam pan con arequipe (bułka z arequipe, które smakuje jak toffi), bułkę z serem (coś jak paluch z serem) i czeka na mnie bocadillo (ta nazwa normalnie po hiszpańsku znaczy po prostu bułkę czy kanapkę, a w Kolumbii odnosi się wyłącznie do bułki z nadzieniem z guayaby) i cruasán, czyli rogalik.
Życzcie mi smacznego :)
No to smacznego, córciu!:)
OdpowiedzUsuńsmacznego! ja najbardziej lubiłem arrepy i empanady (chociaż te ostatnie najlepsze mają w Argentynie :))
OdpowiedzUsuńDokładnie nie wiem co jadłaś, ale opisujesz bardzo apetycznie ;-))
OdpowiedzUsuńCzytam każdą wiadomość.
Całuski ciocia Ola