Image and video hosting by TinyPic Image and video hosting by TinyPic

Stypendium z Wyboru

Gdy byłam w ostatniej klasie liceum, ktoś przesłał mi na facebooku linka swojej znajomej z prośbą o zagłosowanie na nią w pierwszej edycji konkursu. Od razu forma i zasady konkursu zwróciły moją wielką uwagę.


"Stypendium z Wyboru to program dla ludzi ambitnych, kreatywnych i o dużej determinacji. U nas nie liczą się wyniki w nauce, czy sytuacja materialna. Liczy się pomysłowość i motywacja. W ramach programu każdy student i absolwent może ubiegać się o stypendium w wysokości do 5.000 zł na swoje marzenie - oczywiście związane z edukacją i rozwojem kariery zawodowej. Nasza misja - pomóc młodym ludziom stać się pożądanym pracownikiem w oczach pracodawców."

Właśnie taki jest cel konkursu, który zaintrygował mnie całkowicie. Nareszcie znalazł się sposób, by zrealizować niestandardowe marzenia, takie, które nie mieściły się w żadne ramy! Nie mogłam aplikować tego samego roku, z tej prostej przyczyny, że konkurs już trwał, a poza tym, nie spełniałam podstawowego wymogu - nie byłam jeszcze studentką.

Zapisałam sobie link i czekałam. Czekałam i w sumie zapomniałam... Aż któregoś dnia, od tak, olśniło mnie, że przecież był taki odlotowy konkurs, akurat na mój stający się coraz bardziej konkretnym pomysł wyjazdu do Kolumbii. Przez dobre parę minut głowiłam się, jaką nazwę miał konkurs. W końcu udało się, dotarłam na właściwą stronę i okazało się, że trafiłam dokładnie na czas składania aplikacji do II edycji konkursu.

Przez większość czasu szukałam jakiegoś oryginalnego pomysłu, czegoś, co by olśniło, zaskoczyło... Ale kiedy został ostatni tydzień, zdeterminowana, zabrałam się do tego w najprostszy z możliwych sposobów - nagrałam samą siebie, opowiedziałam o moim marzeniu.

Pierwsza wersja mojego filmiku miała być nieco bogatsza niż ta, którą ostatecznie wysłałam na konkurs. Uprościłam ją z tego względu, że regulamin konkursu mówił, że wolno zamieszczać w prezentacji tylko materiały własne, które nie naruszają niczyich praw autorskich, a w moim pierwotnym projekcie było sporo filmików z youtube. Oczywiście, napisałam do właścicieli kont, którzy opublikowali te wideo, ale odpisał mi tylko jeden - właśnie ten, którego wideo jest na ostatecznej wersji mojej aplikacji :) Umieściłam go też w podziękowaniach na ostatnim slajdzie. Prawdę mówiąc, do tej pory uważam, że ten punkt w regulaminie jest pojęciem względnym, bo równie dobrze grafika, zdjęcia, które wzięłam z internetu, też nie są mojego autorstwa.

Wyszło jak wyszło, opublikowałam wersję zmienioną, okrojoną ;) Zatytułowałam ją po prostu "Kolumbia", co w sumie wyszło mi na dobre, bo link do mojej aplikacji okazał się dzięki temu krótszy.

Moją aplikację uzupełniłam opisem:

"Pozwól mi stać się specjalistką od Kolumbii!
W Polsce dostępne są tylko dwie książki dotyczące tego kraju i ani jednego przewodnika po polsku. Nie pisze o nim żaden ze znanych podróżników. A to miejsce godne uwagi!
Kolumbia to nie tylko wojna domowa, porwania i kartele narkotykowe. Kolumbia to pasja! To bogata kultura, mieszanka ras i kolorów skóry. To jedyne państwo, które swą nazwą wspomina Krzysztofa Kolumba i jego wielkie odkrycie!
Pragnę poznać ten niezwykły kraj i sprawić, by Polska też go poznała!

Wybrałam dystrykt Atlántico, miasto Barranquilla, ponieważ tamtejszy dialekt wydaje mi się piękny i interesujący. Dialekt ten charakteryzuje się m.in. końcowym -s wymawianym często jak wydechowe -h, czy też "zjadanie" końcowego -d. Chciałabym, by stał się moim dialektem.
Poza tym tamtejsze regiony to kolebka wielu tańców - vallenato, salsy, cumbii, mapale. Jest to miejsce o bogatym folklorze, którego chcę doświadczyć.

Nie jestem w stanie pokazać całego piękna Kolumbii, ani wszystkiego, co bym chciała zobaczyć, czego mogłabym się tam nauczyć, ponieważ to, co wiem jest tylko maleńką cząstką tego fascynującego kraju. Poznam go dopiero będąc tam.
Jak mówi reklama Kolumbii - Jedynym ryzykiem jest, że będziesz chciał zostać :)

5000 zł jest mi potrzebne na bilet lotniczy. To najdroższy element całej wyprawy, ponieważ samo życie w Kolumbii nie jest drogie.

Dziękuję za uwagę. Liczę na Twój głos! :)
"

Ostatecznie, moją aplikację złożyłam w przedostatni dzień! Czekałam z niecierpliwością na jej weryfikację, bo cały czas byłam wystraszona, że coś pójdzie nie tak, że naruszam jakieś prawa autorskie. Ale nie - udało się! :)


Później wszystko potoczyło się już bardzo szybko. Kontakt z mediami, promocja wśród znajomych i nieznajomych przez internet, fora internetowe, maile, rozdawanie wizytówek na starym rynku...






Poruszyłam pół Polski i Kolumbii, by to stypendium zdobyć. Jeszcze raz wszystkim, którzy na mnie zagłosowali pragnę podziękować z całego serca!

Wyniki ogłoszono 31 stycznia 2012 roku, w dzień mojego egzaminu z Historii i Kultury Hiszpanii :) Poszłam na niego przeszczęśliwa, bo wiedziałam już, że wygrałam... Gdy tylko zobaczyłam listę laureatów, pierwsze co zrobiłam, to zadzwoniłam do Williego - przyjaciela z Barranquilli, który miał mnie u siebie przyjąć, i którego obiecałam poinformować jako pierwszego.

Po jakimś czasie i po wielu prośbach i groźbach tych, którym się nie udało i uważali, że nie wygraliśmy sprawiedliwie, opublikowano dane, które pozwalały stwierdzić, że taki a taki projekt zwyciężył.


Z liczbą 397 głosów i kwotą 5 tys. złotych, o które się ubiegałam, moja średnia wynosiła 4,164. Właściwie byłam raczej na końcu listy, ale Bóg czuwał i udało się :) Posypały się gratulacje na facebooku, mailowe oraz notki prasowe i na portalach, a nawet wywiad w poznańskim Radiu Afera.





Nastał niecierpliwy czas przygotowań, kupna biletu, oszczędzania i oczekiwania na wielki dzień...




A w międzyczasie przyszła jeszcze nietypowa przesyłka... :)



Wzięcie udziału w Stypendium z Wyboru uważam za bardzo dobrą decyzję. Spotkałam się z sympatią dziesiątek lub nawet setek Kolumbijczyków zachwyconych faktem, że ktoś pragnie poznać ich kraj. Również wielu Polaków dopingowało mi i modliło się za mnie. Usłyszałam też krytykę, która bolała, ale jest to cena, jaką się płaci w tego typu przedsięwzięciach. Najważniejsze, to się nie zniechęcać.

Być może gdyby nie ten konkurs w ogóle nie poleciałabym tam. Moi rodzice byli dość sceptycznie nastawieni do mojego dziwnego marzenia, jednak zaskoczeni wiadomością, że wygrałam nie mieli już wyjścia - puścili mnie samą na dwa miesiące do zupełnie innego, nieznanego świata. Bywało ciężko: przez koszty, chorobę, nieporozumienia kulturowe i językowe, upalny klimat, który mój organizm ledwo wytrzymywał... To była prawdziwa szkoła życia! I nie żałuję absolutnie!


Pytanie brzmi: czy i jak wyjazd wpłynął na rozwój mojej kariery zawodowej? Że wpłynął, nie mam co do tego najmniejszej wątpliwości. Zaczynając od rzeczy najdrobniejszych, opowiadałam o moim wyjeździe w VI LO w Poznaniu na Dniu Hiszpańskim oraz na jednym ze spotkań z cyklu "Somos viajeros" (Jesteśmy podróżnikami), który przygotowało Koło Naukowe Hispanistów UAM. Oprócz tego związałam się ze studenckim portalem Iberoameryka, który obrał sobie za cel śledzenie bieżących informacji ze świata Ameryki Łacińskiej. Ubogacony jest dodatkowo kulturą, notkami z podróży i wszystkim tym, co młodzi redaktorzy zakochani w tym kontynencie zobaczyli i przeżyli, a czym chcą się dzielić. Wreszcie zaczęłam współpracę z czasopismem dla uczących się hiszpańskiego La Revista Española, która trwa już od marca 2013 roku. W artykułach o różnym poziomie trudności zapoznaję czytelników z różnorodnymi tematami ze świata hiszpańskojęzycznego. Punktem kulminacyjnym jest na chwilę obecną moja praca licencjacka, którą napisałam i obroniłam na ocenę bardzo dobrą. Jest to analiza zapożyczeń indiańskich i afrykańskich w hiszpańskim z Kolumbii, której jedna z części jest empiryczna i bazuje na ponad 40 ankietach rodowitych Kolumbijczyków. Nie sądzę, bym była w stanie napisać jej tak, jak to się udało po podróży.






Z drugiej strony dwumiesięczny pobyt w Kolumbii rozbudził tylko chętkę na dalsze podróżowanie po kraju oraz sprawił, że zaczęłam skrupulatnie opisywać i analizować rzeczywistość z jaką się tam zetknęłam. Tak powstała Kolumbia prozaiczna, blog o kolumbijskiej codzienności z perspektywy literatury. Kolejnym krokiem było zgłoszenie projektu Językowego przewodnika po Kolumbii na stronie finansowania społecznościowego PolakPotrafi.pl. Ale o tym już w innej zakładce... ;) -> KLIK <-

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz