Image and video hosting by TinyPic Image and video hosting by TinyPic

środa, 27 czerwca 2012

Załatwić, kupić, sprawdzić...

Ale się dzieje! Tyle spraw do zrobienia! Nareszcie czuć, że wyjazd blisko! :D
23 czerwca wróciłam do domu z Poznania i właściwie nie chowałam nawet walizki. Podczas tych kilku dni porobiłam mnóstwo list: co kupić, co załatwić, co sprawdzić, co wydrukować, o co dopytać, do kogo napisać, o co poprosić, jaki upominek dla kogo... Generalnie jest sto tysięcy rzeczy do załatwienia, co absolutnie mi nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie, naprawdę mogę poczuć klimat wyjazdu.
Dowiedziałam się na przykład, że sieć Plus nie ma podpisanej współpracy z żadną siecią kolumbijską, dlatego pewniej wziąć kartę T-Mobile (gdyby w ogóle była potrzeba dzwonienia, rzecz jasna - połączenia kosztują 6-8zł/min). W banku natomiast poinformowano mnie, że przy wypłatach z bankomatu, jako że nie mam konta walutowego, tak czy siak będą sobie przeliczać najpierw na euro, a potem na pesos, więc prowizja będzie podwójna (ok. 10zł). Czyli czy będę mieć pieniądze na koncie, czy wezmę je fizycznie w walizce i dwa razy będę wymieniać w kantorach (ze złotówek na euro lub dolary, a potem na pesos), to zawsze będzie ze stratą. No, chyba, że będę płacić kartą - wtedy nie ;)
Oczywiście, są i nerwy związane z załatwianiem na ostatnią chwilę.

Jak to w końcu wyszło z tą szczepionką? Otóż na test alergologiczny nie mogłam już pójść, bo musiałabym na dwa tygodnie odstawić leki, które biorę na inne alergie, żeby nie zafałszowały wyników. Nie mam aż dwóch tygodni, dlatego zrezygnowałam. Natomiast dowiedziałam się, że nie mogą zaszczepić się przeciwko żółtej febrze tylko te osoby, które mają bardzo silne objawy alergii na jajka, jak bąble (jak przy pokrzywce) czy duszności. U mnie takie objawy nie występują. Z tego względu, po konsultacjach z pracownikami Ośrodka Medycyny Podróży, w najbliższy piątek, 29 czerwca, zaszczepię się przeciwko żółtej febrze i durowi brzusznemu. Nie wiadomo jeszcze jak z żółtaczką typu A, bo szczepienie to powinno się robić na 2-4 tygodnie przed wyjazdem. W moim przypadku tego czasu już nie ma. Trochę pieniędzy na te szczepienia pójdzie (kosztują od 170 do 210 zł jedno), ale nie ma wyjścia - dla spokoju własnego i rodziców wart
Pytałam Jesusa (czyt. Hesusa; osobom, które nie znają hiszpańskojęzycznych realiów od razu mówię, że to zwyczajne, męskie imię :) ), jednego ze znajomych, w domu których będę mieszkać w Barranquilli, czy mają tam dużo komarów. On powiedział, że nie. Pytałam Tomka, znajomego z Olsztyna, który był rok temu na dwa miesiące w Barranquilli, czy są tam komary. TAK, koszmarnie dużo, to jego najgorsze wspomnienie z wyjazdu. I co ja mam o tym myśleć? :D
Sprawdziłam, jak to jest z porami roku na wybrzeżu Kolumbii. Pór roku jako takich nie ma, są tylko okresy suche i deszczowe (po dwie w roku). Według Jesusa, komary pojawiają się, kiedy pada. Z mojej wiadomości wynika, że pory deszczowe (czyli zimowe) w Kolumbii przypadają na miesiące: marzec, kwiecień, maj, wrzesień, październik i listopad. Pozostałe miesiące są więc letnie, czyli suche. Z kalkulacji tych faktycznie wynika, że komarów być nie powinno... Ale pozostaje jeszcze fakt, że Barranquilla leży nad rzeką (moją imienniczką, nota bene ;) ) - Magdaleną. Na pewno przyczynia się ona do większej wilgotności tamtych terenów, mimo że leży na krańcach miasta.
Jaki z tego wniosek? Chyba taki, że, poza zaszczepieniem się, lepiej wyposażyć się też w repelenty i moskitierę i nie kusić losu ;)

3 komentarze:

  1. Ale zawrót głowy... ale pozytywny. Życzę owocnego ostatniego tygodnia przygotowań :* Nie zapomnij o niczym!!! ;)

    B)

    OdpowiedzUsuń
  2. co do pór roku, to dużo costeños, z którymi rozmawiałem jest święcie przekonanych, że mają dwie: lato - ok. 35 stopni i masakryczna wilgotność i zima - ok. 30 stopni i bryza. Użycie słowa invierno jest więc moim zdaniem co najmniej kuriozalne :).

    OdpowiedzUsuń
  3. dobrze myślisz z tym telefonem :) ja nie sprawdziłem i potem nie mogłem się z mojej komórki dodzwonić do moich nowych kolumbijskich znajomych :) ale tak naprawdę to z rodziną i znajomymi najlepiej Skype, a na miejscu kupić lokalną kartę, a w razie czego to są locutoria, gdzie można tanio do domu zadzwonić albo lokalnie

    OdpowiedzUsuń