Image and video hosting by TinyPic Image and video hosting by TinyPic

czwartek, 30 sierpnia 2012

Kolumbijskie zamiłowanie do kiczu

Dwa dni temu byłam kupić pamiątki. W końcu to jedne z niewielu rzeczy fizycznych, które mi później zostaną po Kolumbii. Najpierw poszliśmy do wielkiego magazynu, gdzie były wyłącznie wyroby rzemieślnicze. Tam chociaż mogłam spokojnie wszystko obejrzeć, ocenić, wybrać jak mi się żywnie podoba. Gorzej było, gdy poszliśmy kawałek dalej, do jednego z licznych stanowisk na rynku. Tam mama Williego, ni z gruszki ni z pietruszki, zaczęła prosić ekspedientkę o pokazanie rzeczy, których ja wcale nie zamierzałam kupować. Jakiś zegar, jakiś wieszak na klucze... Pokazywali mi breloczki, które w ogóle mi się nie podobały. Porcelanowe figurki balkonów typowego kolumbijskiego domu... Rzeczy w ogóle nie przydatne i wcale nie w dobrym guście - każda jedna miała na celu pokazanie całej okazałości Kolumbii, to znaczy była cała pomalowana albo ozdobiona wszelkimi symbolicznymi dla Kolumbii rzeczami: sombrero vueltiao, akordeon, strój do cumbii, kolory flagi, jakiś typowy kwiat, postacie z Karnawału... I to wszystko tworzyło masakrycznie niespójną całość. Czy tylko ja bym tego nie kupiła? Trochę ciężko mi było odmawiać, taka już moja natura, ale w końcu powiedziałam, że przecież to mi nie będzie do niczego służyć... Ekspedientka prawie się obraziła :D

Powiecie, że jak to, ja mówię źle o Kolumbii? No cóż, przecież jak się coś kocha, to trzeba i wady znać i akceptować, i to, co się nie podoba. W Polsce nikt nie chce mieć zawalających miejsce figurek z porcelany, sztucznych owoców w półmisku czy żarówiastych obrazów, które tutaj ozdabiają po kilka cały salon i nie tylko. Zupełnie nie na mój gust, ale tutaj to ma swój urok :)  Ludzie chodzący w wyrobach, które, wydawałoby się mają służyć turystom i mający takie w domu - koszulki, torby z napisem "Kocham Cię Kolumbio/Barranquillo", bransoletki w barwach Kolumbii, figurki chivy, postaci z Karnawału itp. Czy to znaczy, że są patriotami? Czy to może folklor żyje pełną parą? Wiem tylko, że w kolumbijskim domu musi znaleźć się chociaż jedna półka czy stoliczek, na którym można by postawić trochę pierdółek do zakurzenia się :)
Fakt faktem, obkupiłam się :) Kupiłam maskę Marimondy, torebkę Negrity Puloy, breloczki, bransoletki, mapy Kolumbii i Barranquilli, flagę Barranquilli, muzykę, dwie mochile (czyli torby na ramię), sombrero vueltiao, koszulkę (a drugą, z Karnawału, dostałam od znajomej ;) ). I jeszcze parę innych rzeczy, z których jestem przeszczęśliwa. Mam tylko nadzieję, że to wszystko zmieści mi się do walizki... ;>
P.S. Mam nadzieję, że tytuł posta nie jest zbyt ostry...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz