Image and video hosting by TinyPic Image and video hosting by TinyPic

wtorek, 10 lipca 2012

Spostrzeżenia

Parę rzeczy rzuca mi się tu w oczy, o których chciałabym wspomnieć.
Kolumbijczycy piją mnóstwo napojów gazowanych - po hiszp. gaseosa. Bez tego słówka ani rusz :D Mają tu swój wyrób, marka Postobon widnieje wszędzie. Wczoraj piłam gaseosę z winogron, ale tych czarnych. Jak im powiedziałam, że u nas jest z białych, bardzo się zdziwili :D Butelka i napój w środku była fioletowa i wyglądała jak jakiś detergent albo środek do dezynfekcji :D Ale smakuje super.
Chodniki tutaj prawie nie służą pieszym ;> Ciężko się po nich chodzi, po pierwsze dlatego, że są często popękane, a po drugie są strasznie wysokie! Czasem sięgają ramienia, mierząc jak idzie się po ulicy. Tak więc przechodzić przez ulicę czasem wiąże się ze skokami z takich wysokości, chociaż oczywiście są też mini schodki prowadzące w dół :) Chodniki są takie wysokie, ponieważ w porze zimowej czyli wtedy, kiedy pada, na ulicach tworzą się potoki. Dzięki takiej architekturze, w wodzie pozostaje tylko szosa :)
Muzyka oczywiście jest wszędzie. Przechodząc obok domów, barów czy czegokolwiek innego, jest muzyka. Wszystko głośno nastawione :D Nie wspomnę już o szaleństwie sobotnich imprez - dyskoteki z salsą i innymi rytmami rozbrzmiewają na całą dzielnicę.

Komunikacja miejska jest dla mnie jeszcze jedną wielką zagadką. Jest Transmetro, autobusy, które mają swoje pasy i wydzielone przystanki. I są busy, które nie wiadomo gdzie się zatrzymują - ja nie wiem :D Idziemy idziemy, nagle się zatrzymujemy, bo bus :D Wystawia się palec, żeby zasygnalizować, że chcemy złapać dany pojazd i w biegu wchodzimy (wychodzimy z resztą też). Płacimy u kierowcy i przechodzimy przez bramkę (coś jak w supermarketach, obrotowe drzwiczki, ale super ciasne). Mało kto jeździ tu na rowerze, motorów jest sporo, Aut też. W Barranquilli nie ma chyba tego przepisu, ale w Bogocie istnieje ustawa, która mówi o tym, że w konkretne dni mogą się poruszać tylko dane samochody, tj. np. z parzystym numerem rezerwacji. To ile musi tam być tych samochodów? o.O W Bogocie, jak jechałam do i z lotniska, to ulubione słowo Oscara i taksówkarzy to było TRANCÓN, korek jak się domyślam :D
Taksówki tu są żółte, większość malutkie. Ludzie często z nich korzystają. Dwa dni temu byliśmy z Willim i Jesusem na Eucharystii Neo, jakiś kawałek drogi od domu. Wyszliśmy przed dom, żeby złapać taxi (oczywiście spóźnieni). Zatrzymaliśmy może trzy i każda odjechała. Dlaczego? A no bo oni nie chcą zapłacić za ten odcinek 8 tys. pesos, tylko 6. Jak się nie uda wytargować, to do widzenia. I w końcu się udało :D Mama Williego umie się targować ;)

Chyba tyle na dzisiaj. Jest 8.30, pora się zebrać. Idę dziś do Museo del Caribe :) Zdjęcia obowiązkowe :D

1 komentarz:

  1. Chodniki do ramion..... targowanie się o cenę za taksówkę...dziwny kraj:) Jak to dobrze, że świat jest taki różnorodny!
    Pisz,bo czyta się to z ciekawością.No i fotki też się pojawiają! Super!

    OdpowiedzUsuń