Image and video hosting by TinyPic Image and video hosting by TinyPic

piątek, 13 lipca 2012

W kolumbijskiej knajpie

Byłam z mamą Williego i z jego dziadkiem na mieście, w centrum. Czyli... nie byłam w Museo del Caribe według planów :D Norma! Poszliśmy najpierw do banku. Gdzieś czytałam, że w banku serwują kawę... Otóż tu nie, może to w Bogocie? Albo po prostu to był jakiś duży oddział. Zapytałam w każdym razie mamy Williego, jak to jest i ona też powiedziała, że nie, że nie spotkała się z czymś takim.
Stamtąd poszliśmy do hmm... Alcaldía, to chyba starostwo? A potem w końcu zobaczyłam słynny Pase de Simón Bolívar. Mam zdjęcia :D Paseo wydał mi się zupełnie inny od tego, co widziałam w moim przewodniku czy innych zdjęciach. Dużo więcej ludzi, otoczony wysokimi budynkami. Ale widać, że to centrum.
Aha, zapomniałam dodać, że dziadek Williego poszedł sobie w swoją stronę po załatwieniu tego z bankiem, do jakiegoś baru. A ja z mamą Williego w drugą stronę. Kupiliśmy też w końcu chip do telefonu z tutejszej sieci, Tigo. Ale bez środków na koncie haha :D Tutaj na ulicach siedzą ludzie w koszulkach z napisami informującymi, że u nich można kupić chip. W ogóle Kolumbijczycy, przynajmniej ci, których znam, traktują telefony bardzo... jakby to powiedzieć, no nie dbają o nie jakoś specjalnie :D Mają ich kilka na rodzinę, używają ich zamiennie, pożyczają sobie... Od tak sobie wkładają i wyjmują chipy, a przecież wtedy trzeba non stop zmieniać ustawienia o.O Inna sprawa to taka, że w porównaniu z Polską, tutaj bardzo często używa się telefonu domowego. To, co dla mnie jest mega dziwne to fakt, że z domowego nie można dzwonić na komórkowy :D :D W każdym bądź razie, kogokolwiek poprosisz o numer, poda Ci zarówno domowy jak i komórkowy.

Na czym to ja skończyłam? Ah, kupiliśmy chip i pokręciliśmy się po mieście. Chodzenie po chodnikach tam, w centrum, jest dość skomplikowane. Przejście od połowy chodnika i od ulicy otoczone jest straganami ze wszystkim, czego dusza zapragnie. Pełno butów, zegarków, pilotów do telewizorów... I wózków z owocami. Mango, mamón, arbuz, truskawki... Same pyszności.
Doszliśmy do knajpki, gdzie był dziadek Williego. W swoim towarzystwie, popijał cervecitę. Dosiedliśmy się i zamówiliśmy gaseosę z piwem. Ciekawie smakowało :D Do tego kupiliśmy "De Todito" czyli paczka jak od chipsów a w środku chicharrón (smażona skóra świńska), platany i chipsy ziemniaczane. Wszystko smaczniutkie :D Obserwowałam ten bar z ciekawością. Do klienta przy stoliku obok dosiadł się pucybut i zaczął swoją pracę, zamówił swoją gaseosę, pogadał z klientem, targowali się. Ciekawie :) W tle baru widniała tabliczka, mówiąca mniej więcej "Ten interes idzie pomyślnie, bo Bóg jest jego udziałowcem". Takie napisy można tu znaleźć wszędzie! W busach, w barach, na domach...
Później poszłam z mamą Williego na obiad, do restauracji antiokijskiej  (region, w którym znajduje się Medellín). Zamówiłam sancocho de gallina, to było jedyne w menu, co brzmiało znajomo :D Zupa okazała się ogromna, z wielką kurą w środku :D Pływał tam platan, maniok, ziemniaki, kukurydza... A do tego dostałam drugi talerz z ryżem, obowiązkowo, z awokado i sałatką z cebuli, pomidora, sałaty i z salsą. Wszystko przeogromne! Jakiekolwiek danie tutaj jest ogromne, ledwo dojadam do końca. Przytyję, nie ma co.
Piłam też agua de panela, dziwny napój, którego nie umiem opisać. Znajomy powiedział mi, że to napój, który powstaje jako skutek uboczny jakiegoś procesu przetwarzania trzciny cukrowej.
Oprócz tego piłam słynną chichę, czyli napój z kukurydzy, który w Peru jest przeżuwany przez stare kobiety. Ale tutaj to zwykły napój :) Piłam też sok z mango i mlekiem :) Mniam.


Lingwistyczne:
Na dziewczyny naprawdę mówi się "vieja" (stara)!! I to nie tylko na wybrzeżu. Angélica, którą poznałam w samolocie też używała tego słowa w tym kontekście.
Na arbuza, zamiast "sandía" mówią "patilla".
Mało kiedy "Jak się masz?" to "¿Cómo estás?", raczej "¿Qué más?" i "¿Cómo amaneciste?" :)
Nie ma "pendientes" (kolczyki), są "aretes" :)
Na pendrive nie mówią "lápiz de memoria" czy "pendrive" tylko "memoria usb" albo same "usb".
Na balon, zamiast "globo" mówią "bomba" :D
Rozpieszczony: w Hiszpanii "mimado", tutaj "consentido" albo "pechichón".
Ciekawski: "chismoso".
"En cuero" - "desnudo".

1 komentarz:

  1. Интересно, интересно ... Обогащение языка ... Как о вас думаю?

    OdpowiedzUsuń